Kilka dni temu w mediach wyczytałem informację o zapowiedzianych przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina zmianach w prawie upadłościowym, które ma mieć na celu „ratowanie, a nie likwidowanie przedsiębiorstw”.
Cieszę się, że Pan Minister w końcu zauważył to, co dla fachowców w branży jest oczywiste, a mianowicie to, że upadłość wcale nie musi oznaczać końca przedsiębiorstwa lecz wręcz przeciwnie, często jest szansą na jego restrukturyzację.
Co konkretnie zapowiada Minister? Szczegółów na razie niewiele. Zapowiadane jest, bliżej nie sprecyzowane, „usprawnienie procedury” upadłościowej. Resort zamierza też utworzyć w całym kraju 16 specjalistycznych wydziałów upadłościowych w sądach okręgowych, w których sędziowie zajmowaliby się tylko tą tematyką – co również miałoby usprawnić postępowanie. Powstać ma również internetowy Centralny Rejestr Upadłości z informacjami o upadających przedsiębiorstwach do kupienia przez zainteresowanych inwestorów.
Założenia do projektu nowelizacji ustawy, które powstają w porozumieniu z resortem gospodarki, zapowiedziane zostały na koniec roku. Przygotowanie projektu zaplanowane jest na koniec lutego 2013 r.
Szanowny Panie Ministrze, względnie inna Osobo Odpowiedzialna Za Przygotowanie Planowanych Zmian – gdybyś przypadkiem zdarzyło się Panu/Pani czytać ten tekst, to ze swojej strony pilnie poddaję pod rozwagę następujące pomysły –
Z propozycji większego kalibru:
– na początek – może pokusić się o zmianę wręcz „rewolucyjną” i zmienić przesłankę ogłoszenia upadłości przedsiębiorcy poprzez powrót do trwałego nie wykonywania wymagalnych zobowiązań pieniężnych (jak w „starym” prawie upadłościowym)?
– zmianę przesłanek postępowania naprawczego – gdy ktoś wciąż jeszcze wykonuje swoje zobowiązania, to ostatnią rzeczą, o jakiej pomyśli, jest poddanie się nadzorowi sądu w celu restrukturyzacji. Z kolei gdy już zaprzestał ich wykonywania – jest już za późno. Może jednak dopuścić możliwość wszczęcia postępowania naprawczego również w przypadku nie wykonywania zobowiązań na relatywnie niską skalę?
– zmniejszenie stopnia uprzywilejowania wierzycieli zabezpieczonych rzeczowo (hipoteki, zastaw) na majątku masy upadłości do np. 50 % poziomu zabezpieczenia – można się bez problemu domyśleć, kto lobbował za przyjęciem obecnych regulacji. Całkowite „zahipotekowanie” majątku dłużnika np. przez bank udzielający kredytu bardzo często całkowicie uniemożliwia ogłoszenie upadłości, ponieważ brak jest innego majątku wystarczającego choćby na koszty postępowania
– rozszerzenie przesłanek ogłoszenia upadłości konsumenckiej – w obecnym kształcie ich zakres można przyrównać do przysłowiowego „vis maior”
Z propozycji kalibru trochę mniejszego:
– wyjaśnienie wątpliwości czy zakaz wyłączania niektórych przedmiotów z masy upadłości (art. 70[1] puin) obejmuje także nieruchomości przewłaszczone przez upadłego na zabezpieczenie zobowiązań – co oznacza, że syndyk sprzedając taką nieruchomość, łamie naczelną zasadę prawa, iż „nikt nie może sprzedać rzeczy, która nie jest jego własnością” (łac. nemo plus iuris in alium transferre potest, quam ipse habet)
– usunięcie rygoru prekluzji dowodowej w postępowaniu wszczętym z wniosku o wyłączenie z masy upadłości – bo czemu właściwie ma tu ta prekluzja służyć?
– modyfikację rygoru prekluzji w postępowaniach z pozwu o wyłączenie z masy upadłości do kształtu analogicznego jak w postępowaniach procesowych w kpc – skoro już wprowadzamy prekluzję sędziowską we wszelkich postępowaniach cywilnych, to bądźmy konsekwentni
– uregulowanie trybu wyłączenia z masy upadłości przedmiotu, który został już objęty spisem inwentarza na wniosek syndyka – bo umożliwi to szybkie i bezbolesne naprawienie błędów w inwentaryzacji masy upadłości, które zawsze będą się zdarzały
– wyposażenie syndyka w uprawnienie do złożenia zażalenia na postanowienie sędzi-komisarz orzekające o wyłączeniu danego przedmiotu z masy upadłości – dziś syndyk nie może interweniować nawet w przypadku, gdy postanowienie w sposób ewidentnie błędny wylicza koszty przechowywania przedmiotu
– sprecyzowanie, czy prowadzenie przez syndyka spraw przedsiębiorstwa w okresie pierwszych trzech miesięcy od dnia ogłoszenia upadłości jest zawsze równoznaczne z „prowadzeniem przedsiębiorstwa upadłego”
– poddanie pod rozwagę przywrócenia dopiero co uchylonego art. 182[1] kpc – który tak ułatwiał sądom pracę i pozwalał uniknąć dublowania postępowań
– wyjaśnienie, czy syndyk przy prowadzeniu przedsiębiorstwa upadłego ograniczony jest zakazem prowadzenia działalności wymagającej koncesji lub zezwolenia – nawet jeżeli bieżąco wykonywane koncesje lub zezwolenia „odziedziczył” po upadłym z dniem ogłoszenia upadłości
Zaznaczam, że to tylko niektóre z pomysłów, które przyszły mi do głowy w ciągu ostatniej godziny. W razie potrzeby służę dalszymi przykładami, jak i szerszymi wyjaśnieniami odnośnie tych wskazanych powyżej.
{ 6 comments… read them below or add one }
Świetne propozycje – pytanie czy którekolwiek z nich znajdą się w projekcie. Znając polski system tworzenia prawa, mam niestety spore wątpliwości.
Dziękuję bardzo. A co do kształtu projektu – cóż, kropla drąży skałę ;-).
Szanowny Panie Mecenasie,
dziękuję za Pańskie stanowisko. Uspokoję Pana, że część z Pańskich postulatów (zwłaszcza „większego kalibru”) była przedmiotem obrad zespołu przygotowującego kierunki zmian.
Wyniki prac i ich uzasadnienie będzie mógł Pan poznać już w grudniu na forum publicznym, tak by był jeszcze czas na zebranie głosu – w tym jak wierzę Pana – praktyki i doktryny.
Z ukłonami,
Bartosz Groele
Szanowny Panie,
bardzo dziękuję za tą informację. Cieszy mnie, że zmiany mają iść w dobrym kierunku. Nie ukrywam, że jako praktyk, zamierzam śledzić ich planowany kształt, czemu zapewne – w miarę skromnych sił – będę starał się dać wyraz w przyszłych „postach” na blogu.
Ze swojej strony życzę również powodzenia w organizacji IV Polskiego Kongresu Prawa Upadłościowego i Naprawczego INSO 2012 – mam nadzieję, że impreza okaże się dużym sukcesem.
Z wyrazami szacunku,
Wojciech Piłat
Panie Mecenasie,
do Pana pomysłów dodałbym jeszcze kilka :
– dostosowanie post. naprawczego (lub układowego) do safeguard z regulacji innych krajów
– umożliwienie prowadzenia jednorodnego postępowania dla grup kapitałowych/holdingów
– większe sformalizowanie procedury postępowania (w szczególności w zakresie terminów) sędziego komisarza
– przestawienia akcentów na układ kosztem postępowania likwidacyjnego (obecnie przedsiębiorcy nie są specjalnie zachęcani przez puin do wczesnego wnoszenia o układ – po czasie okazuje się, że płacą za to likwidacją majątku).
Co do ustawowego ograniczenia roli wierzycieli hipotecznych – wydaje mi się, że jest to postulat chybiony. Po pierwsze znaczenie ma wartość obciążeń netto a nie wpisów hipotecznych. Trudno też oczekiwać, że banki zostaną zmuszone de facto do finansowania 50% ekspozycji przy braku zabezpieczeń. Po trzecie banki są świadome ograniczeń postępowania likwidacyjnego i przy zwiększeniu efektywności regulacji dot. postępowania układowego nie trzeba będzie ich „zachęcać” do układu wizją co najmniej 50% straty w wariancie likwidacyjnym.
Szanowny Panie,
dziękuję za wartościowy komentarz. Sam dopisałbym jeszcze kilka pomysłów (np. zmianę przesłanek umorzenia zobowiązań nie zaspokojonych w toku postępowania). Być może zrobię to w którymś z następnych postów.
Co do drugiej i czwartej propozycji – pełna zgoda. Pod trzecią również się w pełni podpisuję, ale nie wierzę w możliwość jej implementacji, bowiem niestety nie mamy w kpc i pochodnych tradycji oznaczania sądom terminów innych, niż instrukcyjne. O „safeguard” mam tylko bardzo ogólną wiedzę, ale mam wątpliwości co do sposobu ustawowej regulacji instytucji co do zasady umownej. Czy mogę prosić o podanie państwa, którego system prawny uznawałby Pan za właściwy wzór?
Natomiast w kwestii wierzycieli hipotecznych pozostaję jednak przy swoim zdaniu. To znamienne, że wspomina Pan głównie o bankach w sytuacji, gdy ograniczenie to dotyczyłoby wszelkich wierzycieli hipotecznych :-).
Przyznam, że Pana argumenty zupełnie mnie nie przekonują. Po pierwsze, przy rozpatrywaniu wniosku o upadłość sąd bierze pod uwagę właśnie wartość wpisów hipotecznych (art. 13 ust. 2 puin). Wpisy te mogą uniemożliwić – i często całkowicie uniemożliwiają – ogłoszenie upadłości. Po drugie, nikt nie każe bankom „finansować 50% ekspozycji”, bowiem pozostałe 50 % zostałoby przynajmniej częściowo zaspokojone w „ogólnych” planach podziału. W kwestii trzeciej, choć uważam taką „zachętę” za niejako skutek uboczny, to przecież jest ona w pełni zbieżna z Pana własnym postulatem zwiększenia prymatu układu nad likwidacją.
Rozumiem, że dyskusję na ten temat należałoby przeprowadzić w znacznie szerszym kontekście, uwzględniającym szeroko pojmowaną pozycję i rolę banków w systemie gospodarczym. Ale nie widzę powodu, by przyznawać bankom status „wierzyciela specjalnej troski”, który bezwzględnie musi zostać zaspokojony. Prowadzi to w prostej linii do eskalacji sposobu myślenia bankowców przed kryzysem finansowym w USA, ale jest przede wszystkim szkodliwe dla realiów naszego dużo mniejszego obrotu gospodarczego. Banki i tak dysponują znacznie mocniejszymi instrumentami do egzekwowania swoich wierzytelności, by wspomnieć choćby o BTE. Ich nadzwyczajne uprawnienia nie mogą jednak całkowicie wyłączać interesów pozostałych wierzycieli, bo mamy wtedy do czynienia nie z upadłością, lecz egzekucją singularną. A tak się właśnie dziś często dzieje.
Pozdrawiam i zachęcam do dalszego komentowania w przyszłości.